piątek, 2 lutego 2018

Rozpoczynamy przygodę życia


   Zaczynamy, stres jak cholera. Dwie przesiadki, pierwsza w Zurychu a druga w Singapurze. Z Warszawy wylot 7:40, liniami LOT nietety opóźniony. W Zurychu mamy tylko 55 minut na przesiadkę i to pod warunkiem, że Lot podoła wyzwaniu. OCZYWIŚCIE NIE PODOŁAŁ! Krótki lot a jednak, opóźnienie 45 minut, to niewiarygodne!!! Zdążyliśmy na samolot tylko dzięki temu, że był z nami Karol, który wziął 3 bagaże podręczne i biegł z nimi a my za nim. On kierował, raz schodami w górę, potem w dół, znów w górę i znów w dół a potem pociąg i znów w górę. Weszliśmy na pokład jako ostatni pasażerowie. Samolot ogromny, 2 - piętrowy więc zaczęło się szukanie swojego miejsca itd... . Przed nami 12 godzin i 25 minut lotu ale dzieciaki w większości spędziły go tak


Budzili się tylko na posiłki i mycie ;)





Następnie 1 godzina i 45 minut na zwiedzanie lotniska w Singapurze. Zdecydowanie za mało. Udało nam się wyjść z lotniska, temperatura ponad 38 stopni i wilgotność nie do opisania. Czuliśmy się jak w saunie. 7 i pół godziny lotu i oczekiwanie na lądowanie w Melbourne. Dzięki LOT-owi nie udało się zgrać naszych bagaży z samolotami więc bagaże nie dotarły, zostaliśmy tylko z podręcznymi. Nadal nie wiem jak to jest możliwe, że LOT spóźnił się 45 minut na trasie 2 - godzinnej a Singapore Airlines przy lotach długodystansowych nie spóźnił się nawet minuty.
    Na lotnisku przywitała nas Edysia, oczywiście łzy w oczach, tusz na policzkach .....   jednym słowem nieopisana radość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...